h2>Jesień - dobry czas na drapieżnika.</h2>
<p>Autorem artykułu jest Krzysztof Łuczyk</p>
<br />
Jesień, to dobry czas na dużego drapieżnika. Czasem trudno zdecydować się na wyprawę, bo coraz bardziej zimno i krótszy dzień, ale przełamanie wszystkich barier stających na drodze może nas bardzo miło zaskoczyć i uczynić wędkowanie tego dnia naprawdę emocjonującym i pełnym wrażeń.
<p><strong>Jesień </strong>– czas, który może niejednego wędkarza zaskoczyć. Dni stają się coraz krótsze i chłodniejsze, coraz bliżej stan zimowego uśpienia, które ogarnia nawet wędkarza, ale na pewno nie drapieżnika. To czas drapieżników. Czas dla wędkarzy - spinningistów. Czas dla dużych ryb, które rzeczywiście „myślą”, że jesteśmy zbyt senni i nas przechytrzą. </p>
<p> </p>
<p><strong>Szczupak okazały zawsze mi się kojarzy z jesiennym łowem.</strong></p>
<p> </p>
<p>Szukam go zazwyczaj na płyciźnie, przy trzcinie i zaroślach. Szokuje mnie zazwyczaj o tej porze swoją agresywnością, ale i przemyślaną walką – zwłaszcza duży szczupak wzbudza tyle emocji, że zmarznięte ręce i zimny nos nie są w stanie zniechęcić, aby kontynuować tę niezwykłą grę. Duży szczupak nie trafia się zbyt często, trzeba mieć wiele cierpliwości, wybrać odpowiednią porę, trafić na dzień dobrych brań – niekoniecznie proponowanych przez wędkarskie kalendarze, a i pewnie nabrać doświadczenia, by tego szczęścia nie zaprzepaścić. Zawsze się zastanawiałem i zastanawiam do dziś, dlaczego najczęściej spotykałem go na płyciźnie? Może dlatego, że właśnie tam zawsze jest trochę słońca, które przyciąga drobnicę, a wtedy drapieżnik czuje się komfortowo, bo nie trzeba zbytnio tracić energii i czuć się „królem” wśród wielu innych ryb? Całkiem możliwe.</p>
<p> </p>
<p><strong>Niezawodne jednak zawsze były okolice trzciny.</strong></p>
<p> </p>
<p>Nigdy praktycznie nie przepłynę obok trzciny obojętnie. Przyznam, że czasami zniechęcony brakiem efektów rzucałem jednak na głębię, w pobliże jakieś widocznej roślinności i nie jeden raz miło się zaskoczyłem.</p>
<p> </p>
<p><strong>Pomocna echosonda.</strong></p>
<p> </p>
<p>Na bardziej otwartej wodzie, blisko jednak brzegu, wykorzystuję echosondę, która pokazuje mi przede wszystkim głębokość i spady – dołki, które często są miejscem, w którym czai się drapieżnik. Nie jest tutaj tak do końca ważny ciężar blaszki czy rippera, bo można prowadzenie przynęty regulować spiningiem, ale im płycej, tym częściej sięgam po lżejsze i mniejsze „smakołyki”. Gdy uda się trafić w porę żeru, szczupak zaatakuje przynętę prowadzoną bardzo płytko, nawet niekiedy tuż po plusknięciu w wodę. Trudniej o zadowalające efekty w dzień, w którym drapieżnik nie żeruje i czaji się gdzieś na głębi. Wtedy uzbrajam się w cierpliwość i łowię znacznie mniej, ale niekoniecznie bez skutku – można zaskoczyć się i wielkością i wagą oczekiwanej zdobyczy.</p>
<p> </p>
<p><strong>Gumowe przynęty.</strong></p>
<p> </p>
<p align="left">Warto zwrócić uwagę na to, że gumowe przynęty mają często tylko jedną kotwiczkę. Można wówczas uzbroić ją w jeszcze jedną dodatkową, ale jeśli pozostaniemy przy jednej tylko, to konieczne jest mocne w miarę przycięcie i uważanie, by przy holu nie popełnić błędu. Na pewno nie poprawiać zacięcia i nie dać szans drapieżnikowi na to, aby poczuł luźną żyłkę czy plecionkę. Nawet przy wyskoku ryby nad wodę musimy czuwać, aby tego luzu nie poczuła, bo wykorzysta go na pewno i pozostanie nam tylko wzdychać, że taki duży okaz, a jednak przegrałem. </p>
---
<p><p>Autor: <a href="/artykuly/edytuj/krzychu-wszystkoowedkarstwie.blogspot.com/" target="_blank">Krzysztof Łuczyk</a></p>
<p> </p></p>
Artykuł pochodzi z serwisu <a href="http://artelis.pl/">www.Artelis.pl</a>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz